Jesienne Biesy i Czady to nasz doroczny hit. Rykowisko jeleni, apogeum bieszczadzkich barw, dobra pogoda i wspaniali właściciele - znajomi posiadający pensjonat na ziemi lipieckiej to jest to co w nas gra o tej porze roku!
Jak co roku ruszyliśmy bladym świtem by jeszcze pierwszego dnia zdobyć Połoninę Caryńską. Umęczeni udaliśmy z naszym szałowym kierowcą busa na miejsce spoczynku do pensjonatu Wesoły Diabeł w Lipiu. Właściciele to nasi wieloletni znajomi i zawsze dbają o to by wszystko było fest. W tym roku obok czekającej nas w tiPi (wigwam indiański w którym integrujemy się przy ognisku, grając, śpiewając i historię opowiadając) uczty ogniskowej na stoły wchodził bimber produkcji lokalnej (nie wskażemy autora, bo służby inwigilują). Jego piekielna moc pochłonęła nasz kolektyw i w pomroczności jasnej tułaliśmy imprezę do rana.
Drugi dzień to klasyczny spacer na 8 godzin (Bukowe Berdo) który zrzucił z nas klątwę i czar. Po takiej dawce chodzenia zawsze udajemy się do kultowych zakapiorskich lokali: Bazy Ludzi z Mgły i Siekierezady. Z całym szacunkiem dla Chaty Wędrowca i innych przybytków, ale to właśnie w tych dwóch pierwszych bije prawdziwe, surowe serce Biesów.
Prze(by)pite szlaki:
1 dzień: Połonina Caryńska
2 dzień: Bukowe Berdo - Tarnica
3 dzień: okolice Lipia