Tegoroczna złota jesień w Bieszczadach obfitowała w niestandardowe jak na tę porę roku anomalia atmosferyczne. Klasyczny program zwiedzania odbył się na ośnieżonych połoninach. Miało to coś z górskiej turystyki zimowej, ale całe szczęście odwiedziny wypadły bez szczególnych problemów.
Pierwszy dzień - wejście na Połoninę Caryńską udał się doskonale. Ruszyliśmy o 14:30 by zdobyć szczyt po 2 godzinach marszu. Szybkie zejście już w czołówkami w rękach i jechaliśmy do pensjonatu Wesoły Diabeł na przygotowaną specjalnie dla nas tego wieczoru imprezę - grill w TiPi u gospodarzy. To był dzień w którym odbywał się mecz reprezentacji Polski w piłkę nożna z reprezentacją Danii. Utworzyliśmy na świetlicy strefę kibica, która po ostatnim gwizdku przekształciła się w... regularną dyskotekę ze stroboskopem, dymem i ostrą muzyką i tańcami w tle.
Drugi dzień zaczęliśmy od wejścia na najwyższy szczyt Biesów (po stronie polskiej) czyli Tarnicę. Po zejściu do Wołosatego pojechaliśmy do kultowych - zakapiorskich i owianych legendą miejsc 0 Bazy Ludzi z Mgły w Wetlinie oraz do Siekierezady w Cisnej. Powrót na kwaterę około 22 i kolejna zabawa ogniskowa pod wiatą. Śpiewy przy ognisku, obsługa ogniskowa pozwoliły nam się zrelaksować i prowadzić długie Polaków rozmowy do prawie 4 nad ranem! Ostatniego dnia zwiedziliśmy cerkwie i ciekawostki przyrodnicze okolic miejscowości Lipie by około 15 ruszyć w drogę powrotną do Warszawy.
Kultowy wyjazd jak zawsze nie zawiódł. Gościnność gospodarzy połączona ze znajomością terenu i miejsc godnych zobaczenia pozwoliły nam zebrać pozytywną energię do dalszych codziennych działań!
Gorąco polecam. W przyszłym roku też jadę z tą firmą. Było suuuper, jeszcze na takiej wycieczce nie byłem